Zrozumieć małe dziecko
– o neuroplastyczności mózgu i trudnej nauce radzenia sobie z emocjami

„Co się z tobą dzieje?”, „Jesteś nieznośny!”, „Przestań w końcu płakać!”. Brzmi znajomo? Cóż, choć trudno się do tego przyznać, większość rodziców sięga czasami po tę broń. Tylko dlaczego zawsze przynosi skutek odwrotny do zamierzonego?

Spójrzmy na siebie. My, dorośli, mamy swoje problemy. Bywamy sfrustrowani, zdenerwowani, smutni. Czasami coś idzie nie po naszej myśli, kłócimy się z partnerem, lądujemy na dywaniku u szefa, zapominamy o czymś istotnym. Jesteśmy przygnębieni, bo boli nas ząb, wpadamy w panikę, bo do naszej sypialni wpadł ogromny szerszeń, na którego jad jesteśmy uczuleni. Byłoby wspaniale, gdybyśmy bez problemu mogli mówić o swoich emocjach, nazywać to, co właśnie czujemy. Niestety, większość z nas nie została tego nauczona. Gdy byliśmy mali, nie mogliśmy krzyczeć, płakać, skarżyć się na to, że coś nas boli. Przecież tak zachowują się tylko niegrzeczne dzieci

200679901_6281965448484034_2020621679641239587_n

Jak działa mózg dziecka?

Z lekcji biologii pamiętamy doskonale, że mózg jest najbardziej skomplikowanym i zaskakującym narządem ludzkiego ciała. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jego potencjał jest ogromny, a mimo to nie potrafimy wykorzystać go w pełni. Wiemy, że dzieli się na dwie półkule, a te z kolei na płaty. Nie każdy z nas słyszał jednak o trójpodziale mózgu. Ta niezwykła teoria pozwala nam spojrzeć na nasze zachowania z zupełnie innej perspektywy. Zgodnie z tą koncepcją mózg człowieka dzieli się na trzy części – mózg gadzi, mózg ssaczy i korę nową. 

Pierwsza z nich odpowiada za podstawowe funkcje życiowe (regulację oddechu i pracy serca, ale też jedzenie, pragnienie i ucieczkę w sytuacji zagrożenia). Druga jest związana z dążeniem do przyjemności, odpowiada za emocje, choć nie potrafi ich kontrolować. Trzecia z kolei – kontroluje emocje, jest odpowiedzialna za samoświadomość, empatię, myślenie, planowanie i budowanie relacji z innymi ludźmi. 

Gdy przychodzimy na świat, dwie pierwsze struktury mózgu są doskonale rozwinięte i gotowe do pełnienia swoich funkcji. Trzecia część mózgu, czyli kora nowa, jest jednak do tego zupełnie nieprzygotowana.

To dorośli mają wpływ na rozwój mózgu dziecka

Dziś coraz więcej mówi się o neuroplastyczności mózgu, zwłaszcza w kontekście najmłodszych dzieci. Okazuje się, że ten wyjątkowy i jeszcze niezbadany w pełni organ uczy się na bieżąco i błyskawicznie dostosowuje się do zmieniających warunków. To sprawia, że możemy nad nim pracować, dostarczać mu nieznanych doświadczeń, tworzyć nowe połączenia. U dzieci dotyczy to przede wszystkim kory nowej, czyli racjonalnej części mózgu, która dopiero zaczyna się kształtować. Jeśli nauczymy dzieci nazywać i rozumieć swoje emocje, w przyszłości będą szanować swoje potrzeby. Jeśli natomiast od najmłodszych lat będziemy im wpajać, że ich uczucia są irracjonalne, sprawimy, że przestaną wierzyć w siebie, a konsekwencji nie będą umiały poradzić sobie w różnych życiowych sytuacjach.

Bardzo istotna w tym uczeniu mózgu jak sobie radzić z emocjami i stresem jest relacja. To właśnie dzięki niej dzieci mogą poczuć się bezpiecznie, co wpłynie na intensywność ich emocji i pomoże odzyskać równowagę. Zaś naszym spokojem i cierpliwością możemy nauczyć dzieci regulowania własnych stanów emocjonalnych. Nie stanie się to od razu, ale raczej w tysiącach, milionach interakcji, kiedy my, dorośli, będziemy mieć dla naszych dzieci cierpliwość i empatię oraz pomożemy im zrozumieć własne stany emocjonalne, nazywać potrzeby i mówić o tym, co im potrzebne do odzyskania równowagi.

Rozumienie emocji w praktyce

Tyle teorii. Wszyscy jednak wiemy, że trudno jest nauczyć dziecka rozumienia własnych emocji, gdy to nasze emocje biorą górę. Nawet jeśli przeczytaliśmy wszystkie książki o samoregulacji i dziecięcych emocjach, może nam być ciężko się uspokoić, gdy nasz trzylatek już kolejny raz wyrzuca z szafy wszystkie ubrania. Nie mamy już ani siły, ani ochoty na sprzątanie, chcemy w końcu odpocząć, nie pomagają nasze prośby i błagania. Jesteśmy przekonani, że dziecko po prostu robi nam na złość i uparcie sprawdza nasze granice. Nadchodzi moment, w którym nawet najbardziej opanowany rodzic wyciska przez zęby: „Co się z tobą dzieje? Mam cię dosyć!”. Oczywiście prędzej czy później będziemy żałować tego wybuchu złości, ale już trudno – stało się. 

Gdy brakuje nam cierpliwości...

Problem w tym, że nasze dziecko samo nie rozumie, co się z nim dzieje. Nie wie, dlaczego krzyczymy, dlaczego wymagamy od niego podporządkowania się wyznaczonym przez nas warunkom. Chce uczyć się samodzielności i decyzyjności, sprawdza, w jakich sytuacjach działa dana zasada. Nie, nie testuje nas, nie robi nam na złość – chce zaznaczyć swoją autonomię. 

Czy to oznacza, że musimy pozwalać dziecku na wszystko? Nie. Ale czasami warto po prostu odpuścić, wziąć głęboki oddech i spojrzeć na całą sytuację z przymrużeniem oka. To najlepsza nauka cierpliwości – nie tylko dla naszych dzieci, ale przede wszystkim dla nas. Bardzo pomaga też zrozumienie dzieci – ich potrzeb, ale też tego, co dzieje się w ich mózgu i układzie nerwowym oraz rozwoju. Dzięki temu będziemy wiedzieć, czego możemy od nich oczekiwać, i rozumieć, że nie robią nam na złość, ale po prostu dopiero uczą się regulacji emocji. A my uczymy się jej na nowo razem z nimi. 

autor: Sandra Habrych